Wielu zwolenników jeździectwa naturalnego zna nazwisko Aleksandra Nevzorova. Jest to nie tylko trener, miłośnik koni ale również dawny korespondent wojenny i historyk. Jest on twórcą periodyku „Nevzorov Haute Ecole” gdzie publikuje wyniki badań dotyczących wpływu działań jeźdźców na kondycję koni oraz autorem książki „The horse crucfied and risen”, co wolnym tłumaczeniu oznacza: Koń ukrzyżowany i wskrzeszony. I właśnie o tej książce będę pisać. Już na samym początku wiemy, że autor jest przeciwnikiem jakichkolwiek form znęcania się nad końmi. Jest bardzo radykalny w swoich poglądach i daje to jasno do zrozumienia wszystkim czytelnikom. Jak sam pisze, jeśli czytelnik jest w jakikolwiek sposób związany ze sportem jeździeckim, z dyscypliną skoków, wkkw, ujeżdżeniem, powożeniem lub jakąkolwiek dyscypliną stylu west to najlepiej dać sobie spokój i od razu odłożyć tę książkę, bo – jak pisze autor – taka osoba i tak nic nie zrozumie. Więc jeśli już przebrniemy przez ostry i wyrazisty wstęp, kolejne dwa rozdziały są podobnie przytłaczające. Jest to historia znęcania się nad końmi i katalog narzędzi tortur, „żelastwa” stosowanego przez wieki do łamania koni, sprawiania im bólu, czynienia z nich niewolników, które robią wszystko tylko i wyłącznie z powodu zadawanego im cierpienia! Autor nie owija w bawełnę. Opisy tortur zadawanych koniom przez różnego rodzaju kiełzna oraz ostrogi są bardzo obrazowe. W trzecim rozdziale autor opisuje swoje pierwsze spotkanie z nowym, młodym 4-letnim ogierem. W trakcie lektury nasunęły mi się pewne refleksje. Trudno nie zgodzić się z tezą, że ludzie od wieków katują konie, sprawiają im niewyobrażalne wręcz cierpienia. Czy można pogodzić jeździectwo z miłością do koni? Czy jest sposób aby być z koniem, jeździć na nim tak aby nie wyrządzać zwierzęciu żadnej krzywdy? Nie niszczyć grzbietu, pyska, stawów, ścięgien itp. Wielu ludzi uważa, że Nevzorov pisze o delikatności i dobrowolności, a sam trenuje konie przy użyciu przemocy. Nie wiem. Nie widziałam. Wiem, że ludzie często gdy czegoś nie rozumieją, nie znają, są bardziej skłonni do krytykowania i kwestionowania nowatorskich metod. Wiem, że jest przynajmniej jeden człowiek, który pracuje z koniem bez żadnych lin, kantarów, round pen’ów. Jedynym ograniczeniem jest ściana hali. Wiem, że można założyć pierwsze siodło i dopiąć popręg, „elektrycznemu” arabowi bez trzymania konia, bez wiązania, bez kantaru, bez lin, bez ogłowia.
#Sus
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń